Nasz Niebieski Nosek, to wytrawny tropiciel. Dla niego złamane źdźbło, przygięta gałązka czy ledwie dostrzegalne ugięcie na piasku, to otwarta księga. Naprawdę robi to wrażenie. Kiedyś zaangażowałam Niebieskiego Noska do wytropienia pewnego ,,ktosia'', który objadał najbardziej dojrzałe czereśnie w naszym ogródku. Domysłów było naprawdę wiele, ale prawda zaskoczyła nas wszystkich. Po dwóch dniach, Niebieski Nosek przyszedł do nas na herbatkę z informacjami. Trochę nerwowo pokręcił się przy stole, kilka razy zachrząkał i wypalił prosto z mostu:
- ,,Moi drodzy, waszym tajemniczym zjadaczem czereśni, jestem ja'' .
Po chwili dość dręczącej ciszy dla Niebieskiego Noska, nastąpiła niekontrolowana salwa naszego głośnego śmiechu. Od tego dnia, Niebieski Nosek już legalnie przychodzi do nas na czereśnie :)
2 komentarze:
Słodziaczek.... Dziewczyno jesteś cudowna...... Ja bym nie miała tyle cierpliwości....
Jej, co za miłe słowa! Dla takich komentarzy warto dziergać :)
Pozdrawiam serdecznie
Gosia
Prześlij komentarz